Potem Jacek wydarł tak że się za nim śnieg kurzył ....
I stanął na tropie saren. Oj zdziwienie psów było wielkie...
a mam was
ha! na smycz gałgany.
tymczasem kiedy Jacek zapinał Jurka -Fiord skorzystał z chwili nieuwagi.
dałem dyla ....
hura udało się...
a złapany Jureczek wyglądał tak .... Fiorduś nie zostawiaj mnie.
Ubrana kupka nieszczęścia.
A za Fiordkiem jeszcze jakiś czas lataliśmy. Zdążył pogonić jeszcze sarenki, i odwiedzić miejscowe burki przy domkach oraz rozejrzeć się za suczką z cieczką. Ja tymczasem grzałam się z Jurkiem w samochodzie.
Ot taki niewielki sobotni spacerek.
Tak nasza naiwność przekroczyła wszelkie granice....